Od dzieciństwa marzyłam o tym, by zostać pisarką. Z zamiłowania do notowania, spisywania, zapamiętywania i odgrzebywania rozmaitości powstał ten blog, gdzie publikuję notatki kulinarne, fotografie ręcznie wykonywanych drobiazgów, recenzje przeczytanych książek, obejrzanych filmów i to wszystko, co na co dzień mnie zachwyca.


4 stycznia 2012

o tęsknocie za śniegiem i emocjach zaklętych w muzyce

Należę do tych szczęśliwych kobiet, którym ojcowie zawsze powtarzali i mam nadzieję, jeszcze długo będą powtarzali, że są wyjątkowe. Szczególne, jedyne w swoim rodzaju, że nie muszą nikomu imponować i przesadnie starać się zwrócić na siebie czyjąś uwagę, bo to co najpiękniejsze jest w nich, a skoro jest, to inni wczesniej czy później to zauważą.
W dzieciństwie tata zimą często zabierał mnie i moją siostrę na spacer po mieście szlakiem bożonarodzeniowych szopek. W większości kościołów z roku na rok były wciąż te same świąteczne dekoracje. Wtedy tata, widząc moje rozczarowanie szeptał mi do ucha, żebym wyobraziła sobie inne figury, inną scenerię i ułożenia, a gdy wracaliśmy do domu, malowałam, a czasem lepiłam z plasteliny stajenkę, biblijne postaci, betlejemskie jaskinie i groty.  Tata zawsze rozwijał we mnie przekonanie, że rzeczywistość nie musi być taka, jaką ją widzimy, że to od nas samych zależy jaka będzie, że wszystko można zaczarować i odmienić.
Wychowana z jednej strony na powieściach o niepoprawnej romantyczce z Zielonego Wzgórza, obdarzonej niecodzienną wyobraźnią, z drugiej zaś na cyklu książek o dzieciach walczących ze złem za pomocą magii i czarów, do dziś jestem przekonana, że czasem wystarczy w coś mocno uwierzyć, ale nie zaszkodzi też wypowiedzenie odpowiedniego zaklęcia.

Tegorocznej zimy obfitującej w dodatnie temperatury, mam aż nadmiar powodów, by uciekać w świat marzeń, wspomnień i ożywiać wyobraźnię stęsknioną chłodnego, iście zimowego pejzażu.
Tęsknię za śniegiem skrzypiącym pod stopami, migoczącym blaskiem choinkowych światełek, pojedyńczymi płatkami wirujacymi w powietrzu. Tęsknię za śpiewem sikorek, jazdą na łyżwach po nietopniejącym lodzie, szronem na szybach o poranku, dziećmi lepiącymi bałwany i zjeżdżającymi na sankach.

Pod choinkę dostałam niezwykłą płytę o symbolicznym tytule "Daddy says I'm special", która zaczarowała moje tegoroczne święta i czas po nich. W taki ciepły, ociekajacy deszczem styczniowy dzień, jak dziś powtarzam sobie w myślach, za Kari Amirian, że zima powróci, gdy tylko usłyszy mój głos...



3 komentarze:

  1. To zupełnie niezwykłe. Dwie kobiety kochane przez swoich tatusiów tworzą tak piękne rzeczy. Po przeczytaniu Twojego wpisu nawet nie jestem zły, że to Ty pierwsza umieściłaś tę piosenkę Kari na swoim blogu;), taki jest piękny.
    Zostaniesz szamanką wiesz? Już nią jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żadną szamanką. Wypraszam sobie:)Szamanka zdecydowanie źle mi się kojarzy.

    OdpowiedzUsuń