Nic nie zapowiadało mojego dzisiejszego popołudniowego tworzenia i nagłego przypływu inspiracji. Wszystko zaczęło się całkiem niespodziewanie. Od zmywania poobiednich naczyń i natrafienia na metalową puszkę po świątecznych rurkach waniliowych. Choć przeznaczona była do wyrzucenia, pomyslałam, że przyda się na moje farby, albo pastele. Wyciągnęłam wiklinowy kufer z malarskimi akcesoriami, odgrzebałam powoli już wysychajace pastele i przełożyłam do nowego pojemnika. Miałam odłożyć wszystko na miejsce, gdy naszły mnie niespodziewane wyrzuty sumienia, że tak rzadko maluję, a potem pojawiła się myśl, że przecież pastele kruszeją i wkrótce nie będą już nadawały się do wykorzystania.
I tak ani się nie obejrzałam a już mazałam po śnieżnobiałym, grubym fakturowanym papierze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz