Od dzieciństwa marzyłam o tym, by zostać pisarką. Z zamiłowania do notowania, spisywania, zapamiętywania i odgrzebywania rozmaitości powstał ten blog, gdzie publikuję notatki kulinarne, fotografie ręcznie wykonywanych drobiazgów, recenzje przeczytanych książek, obejrzanych filmów i to wszystko, co na co dzień mnie zachwyca.


17 kwietnia 2012

o muzyce, która odradza i pobudza do życia

Dziś opowiem o jednej z ostatnich książek Erica-Emmanuela Schmitta "Kiki van Beethoven". Książka ta nie jest klasyczną powieścią, czy opowiadaniem, jest czymś w rodzaju humanistycznego traktatu poświęconego muzyce. Główną tezą, z którą zmierza się autor jest asemantyczność muzyki, przekonanie, że muzyka posiada wyłącznie swoją logikę i rozwija się poza jakimkolwiek sensem, lecz mimo to wzrusza, dociera w głąb duszy, podsuwa myśli i tworzy w naszej wyobraźni imponujące obrazy.



Książka ujęła mnie swoją sugestywnością i precyzją, z jaką obudziła we mnie to, co postrzegałam dotychczas wyłącznie intuicyjnie.
W niezwykły sposób autor kreśli niekiedy psychologiczną, choć może lepiej byłoby powiedzieć humanistyczną sylwetkę Beethovena, gdyż bardziej niż muzykiem, geniuszem, czy kompozytorem był on właśnie humanistą.

"Kiedy wierzysz w ludzkość, nie lubisz człowieka takim, jakim jest, tylko takim, jaki powinien być. Trzeba mieć wizję ideału, żeby się wkurzyć. Gdy chce się być humanistą, trzeba zrezygnować z tłumu i zaakceptować samotność."

Beethoven, jak mało kto to rozumie, i przy pomocy muzyki wyjaśnia, że w centrum zainteresowania stoi istota ludzka; silna, duża, zachwycająca, nigdy się niepoddająca. Zaszczepia religię człowieka. Wiara w człowieka zastępuje u niego wiarę w Boga, co czyni jego muzykę pierwszą w historii humanistyczną muzyką.

"Największe dzieło Beethovena "Hymn do radości", pozostaje zarazem najbardziej dostępne: to msza ludzkości, która przyjmuje każdego, bez wyjątku, która pokazuje nam, że musimy pokonać cierpienie i rzucić się w radość."


Beethoven swoją muzyką prezentuje pewną koncepcję wszechświata, zbudowaną na wierze w pojedynczego człowieka. Choć sam, stawiając czoło całej masie przeszkód - biedzie, głuchocie, porażkom miłosnym, chorobom głęboko wierzył w ludzi, ale wiary tej nie należy mylić z indywidualizmem. Beethovenowi chodzi o ideę, według której jednostka ma dar, moc bycia sobą, zmieniania sobie współczesnych, a nawet potomnych, moc wpływania na społeczeństwo.
Beethoven ożywia emocje, wstrząsa uczuciami, podpowiada, że każdy człowiek może czemuś służyć, walczyć, zaangażować się, kochać.

Celem nie jest jednak zmiana losu człowieka, bycie nieśmiertelnym, wszystkowiedzącym, wszechmocnym, celem jest to, aby się w tym losie odnaleźć. Najpierw jednak trzeba zaakceptować swoją kruchość, słabość, cierpienie, bezradność, porzucić złudzenia, że wszystko wiemy. Beethoven buduje swoją moralność na fundamentach humanizmu, odwagi, dążeniu do wielkości i wyborze radości, a nade wszystko na nieporzucaniu zobowiązań.

Radość jest niczym innym jak przyjemnością życia i pragnieniem korzystania z niego. Radość to postawa, w której człowiek o nic nie prosi, niczego nie żałuje, na nic się nie skarży, za to celebruje, dziękuje. Radość jest wdzięcznością. To uczucie zupełnie odmienne od oszołomienia i rozrywek, którymi karmi się współczesność, nie próbując nawet radości. 

Zatem posłuchajmy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz